poniedziałek, 6 marca 2017

Z Leszna do Zaborowa cz. 2

Zatem ruszamy dalej w drogę. Teraz już prowadzi nas niebieski szlak. Teren jest pagórkowaty, nawet jeszcze mocniej niż w początkowej części szlaku. Krajobraz jest ciekawy i dobrze się idzie tą drogą.
W międzyczasie można coś ciekawego wypatrzeć a to nad głową, a to na runie leśnym, a to rozglądając się tylko tu i ówdzie. 
Żeby nie było, że kłamałam na temat pogody... niebo całkowicie bezchmurne, niebiesiutkie i ciepło bijące z góry. 
Spod zeszłorocznych liści, a może i starszych, wyłaniają się zieloniutkie dowody na wiosnę. Różnorodność traw i mchów jest godna odnotowania. 
Na tym odcinku szlaku, nie ma jakichś szczególnie oryginalnych egzemplarzy drzew, jednak warto podkreślić, że urok szlaku tworzy rzeźba terenu. Już wspominałam, że jest to mocno pofalowany obszar. Swój urok mają też leżące pnie drzew, układające się często w niby kaskady. 
A tu ciekawostka. Budki lęgowe dla ptaków. W zasadzie spotykałam takowe już na wcześniejszych trasach, ale dopiero na tej wyprawie przyjrzałam się im dokładniej. 
A tu dalsza część szlaku... Na szczęście ścieżka prowadzi zakrętasami i meandrami... między drzewami, więc nie jest nudno.
Tak, jak w innych częściach Puszczy Kampinoskiej, często można napotkać mrowiska. To jeszcze nie obudziło się całkiem z "zimowego snu". :)
Idziemy dalej. Ścieżka ma cały czas podobny charakter. Trudno nawet uwierzyć, że to wiosna. Tak dużo suchych liści przykrywa ziemię, że można by sądzić, iż jest jesień. 
Taki krajobraz już widziałyśmy podczas tej wycieczki... Jest on powszechny na tej trasie.
I znów coś wyrasta spod zeschniętych liści. Szczególnie warto zwrócić uwagę na cisy. W Puszczy Kampinoskiej rosną dosyć powszechnie.
Nie ma się co rozglądać tyle. Trzeba maszerować, gdyż długa droga jeszcze przed nami. Jakieś ciekawsze drzewa też zaczęły się pojawiać na trasie.
Docieramy do punktu odpoczynkowego. Jest godzina 14.35. To miejsce nazywa się Zielona Karczma. Jest tu sporej wielkości polana z zadaszonym stolikiem i miejscem na ognisko. Zostajemy tu na przerwę odpoczynkową i posiłek. 
W pobliżu znajduje się stara zagroda a przy drodze, na wprost domu wielkie drzewo akacji z kapliczką przybitą do pnia. Wychodząc z lasu minęłyśmy je po lewej stronie. Kapliczka jest szczególnie warta zauważenia. Chyba ma sporo lat.
Odpoczynek, odpoczynek i po odpoczynku. Trzeba ruszać dalej. Chwila zastanowienia, gdyż przy tej polanie zbiegają się drogi z pięciu czy sześciu stron. Wypatrujemy drogowskazu z opisem trasy - tak, to nasz niebieski szlak. Ruszamy w drogę...
O proszę... a tu niespodziewanie pani na koniu - czyli w pobliżu musi być jakaś stadnina koni i szkółka jeździecka. 
Drzewo na poniższej fotografii, to rzadki okaz na tej trasie, więc pozwoliłam sobie je uwiecznić.
W końcu udaje się spotkać jakiegoś rowerzystę. Pierwszy tego dnia i jedyny na szlaku niestety. Za to drzewa na tym odcinku wydają się ciekawe.


Po opuszczeniu Zielonej Karczmy nie idziemy już zbyt długo przez las. Chyba nawet kilometra nie ma. Na skraju lasu za to czeka ławeczka, na której można przysiąść i znów odpocząć.

 

Ot, i już wiemy skąd pani jeździec. Właśnie przechodzimy obok stadniny koni. Jeden konik spogląda na nas z oddali.
Stadninę mijamy po lewej stronie i idziemy dłuższą chwilę drogą między łąkami. Na końcu drogi jest kilka domów, a po lewej stronie przy jednym z nich charakterystyczna wierzba Iwa. Skręcamy za nią w lewo.
Na końcu zagrody rośnie charakterystyczna sosna. Wymijamy ją i maszerujemy dalej. Dłuższy kawałek idziemy skrajem lasu. Droga jest bardzo błotnista. Od czasu do czasu nawet pojawia się wielka kałuża pośrodku niej. 
Piękne drzewo wyrasta na trasie naszej wędrówki. Warto też spojrzeć w lewo na rozpościerającą się na wiele hektarów łąkę. Latem musi tu być pięknie...
Kolejny dowód na obecność koni w pobliżu. Robię zdjęcie podków na szczęście... :)
Jeszcze kawałek szlaku wiedzie krajem lasu, ale zaraz skręcimy w prawo i ostatni odcinek szlaku pokonam przez las. Trzeba przyznać, że dużo w nim poprzewracanych drzew.
 
Niektóre zalegają nawet na szlaku. Taki naturalny tor przeszkód na zakończenie wycieczki.
Jeszcze ostatnie kilka metrów i docieramy do drogi. To ta sama droga, którą jechałyśmy autobusem do Leszna. Wychodzimy na wprost przystanku autobusowego.
Z tego miejsca do Zaborowa jest jeszcze kilkaset metrów wzdłuż drogi. My kończymy jednak wędrówkę w tym miejscu, gdyż za kilka minut przyjeżdża nasz autobus - znany już numer 719 o godzinie 15.47. W niedziele jeździ on raz na godzinę, zatem warto skorzystać z okazji i wrócić tym kursem. 


Zapraszam na relacje z kolejnych wypraw.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz