środa, 8 marca 2017

Z Leszna do Truskawia cz. 3

Szlaki czerwony i zielony zbiegają się kilkaset metrów przed mostem nad Kanałem Zaborowskim. Za mostem się rozchodzą znów. Oznakowanie o tym informujące znajduje się na pniu wielkiego dębu tuż przy lewym brzegu kanału (patrząc z mostu w stronę parkingu). Jest to jeden z Roztockich Dębów. Zielonym szlakiem "odbijam" w prawo. 
Po drodze jest kilka ciekawych drzew, tuż przy ścieżce. Widok jest ciągle przyjemny, gdyż słońce utrzymuje się jeszcze w miarę wysoko na niebie. Przyznać jednak trzeba, że robi się coraz chłodniej.
Od czasu do czasu wypatruję huby. W Puszczy Kampinoskiej rośnie dużo różnych rodzajów tego grzyba.
Trawa zieleni się coraz bardziej. Na odcinku, który teraz przemierzam szlak jest bardzo szeroki i wyjątkowo piaszczysty. Skoro teraz grzęźnie się tak mocno w piachu, to ciężko sobie wyobrazić, jak tu będzie latem przy wysokich temperaturach.
Niebawem szlak zielony krzyżuje się z kolejnym żółtym szlakiem. Tym razem jest to Warszawska Droga. Docieram tu na godzinę 15.10, czyli z Roztoki szłam 40 minut. W tym miejscu też znajduje się wiata i stolik z ławkami dla zmęczonych.
Ja idę dalej. Znów natrafiam na odcinek, gdzie rośnie las brzozowy. Zestawienie kolorów ciemnych oraz jasnych pni brzóz, na tle zielonkawych mchów robi duże wrażenie.
Kto patrzy, ten wypatrzy... co czas czyni z pniami i konarami :) a mchy są wszechobecne.
Po 20 minutach (godz. 15.30) od ostatniego przecięcia szlaków docieram do Ławskiej Góry. Jakby to powiedzieć... cicha woda brzegi rwie. Wchodząc na nią - Ławską Górę - od strony Leszna niby nic wielkiego... ale po drugiej stronie czeka na turystę niespodzianka. Szeroka, rozległa wydma, w której piachach toną buty. Na wzniesieniu, po lewej stronie znajduje się - kolejny już na trasie całej wycieczki - krzyż.
Dosyć długo przemierzam te piachy... Gdy będziecie tędy szli, zwróćcie uwagę na lewą stronę tej "plaży". Na pierwszy rzut oka nic nie widać, ale gdy się zbliżymy w tamtą stronę, to zobaczymy wielkie rozlewisko! Będzie się ono ciągnęło przez długi czas po lewej stronie. 
Gdzieniegdzie woda się ukrywa za fragmentem lasu, a potem znów wyłania i dotyka drogi.
Kolejna kładka nad kanałem Zaborowskim... a za nim jeszcze jeden krzyż-grób. A potem znów droga-grobla wiedzie przez mokradła, na końcu których...

... kolejny krzyż, zaś przed nim oraz kawałek za nim niezamieszkane domy.
O godzinie 16.00 docieram do Wyględów Górnych, gdzie zbiegają się szlaki zielony i niebieski. Skręcam w lewo i podążam do Zaborowa Leśnego.
Droga w tej części szlaku jest bardzo podmokła, wręcz podtopiona. Chwilami trzeba dobrze się naskakać, aby nie wdepnąć w błotnista kałużę. Po drodze mijam duże rozlewisko.
Potem jest już tylko gorzej i gorzej... za małą kładką znajduję kawałek w miarę suchej ścieżki.
Sytuację na dalszym etapie trasy ratuje bardzo długa kładka, która prowadzi przez Olszynę oraz obok Obszaru Ochrony Ścisłej Kalisko. Kładka jest niewiarygodnie długa. Po obu jej stronach rozciągają się mokradła. Brązowe jeszcze trawy kontrastują z czarnymi błotami i taflami czarnej wody.
Uwaga: po tej kładce nie wolno jechać na rowerze. Należy przeprowadzić rower!
 
Po zejściu z kładki docieram do skrzyżowania szlaków żółtego, niebieskiego i zielonego w Zaborowie Leśnym. Jest to bardzo charakterystyczne miejsce. Po prawej stronie znajduje się wielka polana z wiatami odpoczynkowymi, a na wprost polany budynek Kampinoskiego Parku Narodowego - strażnica.
Kawałek dalej szlaki się rozchodzą, a ja zmierzam dalej żółtym. Pod dębami zaparkowane samochody zwiastują, że w pobliżu są biegacze i spacerowicze. Zresztą, na szlaku spotykałam dosyć regularnie różne osoby. A na zdjęciu - rowerzystki... :)
 
Żółty szlak i znana z zimowej wyprawy ławeczka... Jakże inny teraz jest krajobraz. Już zmierzch coraz bliżej... jest coraz bardziej ponuro w lesie.
Na końcówce szlaku żółtego - Truskawskiej Drogi, co kawałek jakieś podtopienia. W tej okolicy przepływa pod drogą wiele cieków wodnych, które rozlewają się na szlak.
Tylko jeden kawałek szlaku jest wybrukowany. Zapewne tak w przeszłości wyglądała cała Truskawska Droga. Im bliżej końca szlaku, tym gorszy stan drogi.
Jeszcze jeden winowajca tego stanu rzeczy... Warto podkreślić, iż pod koniec szlaku żółtego, ok. 10 metrów szlaku było całkowicie niemożliwe do przejścia. Droga, jak widać na wcześniejszym zdjęciu, była całkowicie zalana. Przejść się udało tylko po pniach i gałęziach, które poukładali przechodnie.
Na szczęście udało się dotrzeć do celu. Jest godzina 17.20. Udało mi się zejść z trasy przed zmrokiem.
Powrót... znanym już autobusem numer 708. Dojazd do granic Warszawy zajmuje kilkanaście minut, zatem posiadacze karty Warszawiaka powinni dokupić bilet 20-minutowy za 3,40 zł. 

Ale, ale... zapomniałam pokazać kolekcję hub zebraną podczas wycieczki.:) Ta z prawej strony pochodzi z... Kto zgadnie? - Z Zamczyska.



Wkrótce zapraszam na reportaż z kolejnej wyprawy.





1 komentarz: